spotkałam buddę, miłość w
działaniu,
chrystusa, więc jako że pusty mam dom
powiedziałam mu: przyjdź, i przyszedł
tu ze mną trzymając w swojej dłoni
jak kwiat moją dłoń
kościstą.
we mgle skwierczała elektryczność
i gilgotała powietrze. za pierwszym
razem
miałam orgazm, a potem wszedł we mnie
od tyłu i zerżnął jak puste ciało. bolało
a potem jeszcze bolało gardło od
milczenia.
za drugim razem całował mnie tak
jak trzeba, by płakać ze
szczęścia.
zobaczył łzy, i spytał, czy boli,
uważnie.
wcale nie. kiedy dochodził, kazał
się całować.
na ścianie wykwitł śmiech kota z
czeszajer,
buddy, i trwa tam do teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz