2013-11-30

Annick Goutal Un Matin d'Orage

w przededniu grudnia,
o zmroku w południe,
kiedy temperatura ostatkiem sił
unosi się milimetr nad
ścinającym zerem

nie ma nic piękniejszego
od ogrodu, w którym mnie nie ma
od ogrodu niemożliwego
o tej porze roku
w świecie, który nie zna
gardenii ani jaśminu
gdzie ciepło bierze się z brzóz
i sosen płonących w kominku
gdzie zapomniano o słońcu
niebezpiecznie bliskim
zwrotnika koziorożca
który na północy
oznacza tyle, co śmierć
nie ma nic piękniejszego
cytryna i magnolia
mienią się światłem
na nieprawdopodobnie kruchych gałęziach
w nozdrzach skwierczy ozon

jest tu świeżość nowej wiosny
naiwność młodości
szczodrość południa
i zachwyt barbarzyńcy
że tak łatwo jest żyć.

2013-04-14

do Sopot (piosenka)

W trójmieście niewielkim
Wsiadam do kolejki
Pociąg we mnie wlepia
SKM-kowe ślepia
Stocznia rozebrana
Gdańsk nie dźwignął żurawia
Mokną ptaszyska metalowe
Z robalem liny w dziobie
Rurociąg ma wiele twarzy
Piach z morza na pokłady
Politechnika i szpital
Wrzeszcz, Wrzeszcz bukowski

Wyrasta po prawej Zaspa
Co z miodowego jest plastra
Tam między blokami dyszy wiatr
I niejednemu z głowy włos tam spadł

Gdańsk Uniwersytet
Co kiedyś był tylko Przymorzem
3 kilometry do plaży się szło
Na boso, w wakacje można

Przycupnięta Oliwa
W sośninie brodzi i śni
Chlebowa dusza przez komin szła
Do mego nosa na śniadanie
A potem miejsca coraz mniej
Tu miasto się toczy wąwozem
Pomiędzy górą a morskim dnem
Na piwo można wyskoczyć
I z biegu do kraula przejść
Wyprzedzić wyścigowe konie
I już się jest, już się jest
W perle pośredniej, w Sopocie

Na końcu torów jest Gdynia
Orłowo, trzy białe maszty,
Modernizm, pierścień w odmętach
Tam dotrę gdy dnia mi starczy
Tam dotrę gdy dnia mi starczy

Niebiesko-żółta arka przemierza
To miasto przeciągłe

2013-04-01

śnieg

skamieniały
bardzo czarny
śnieg gorzki
śnieg cichy
a świat bezwietrzny

drzewa pęknięciem
wpijają się w niebo
daj żaru, daj! - mówią
- i daj deszczu!
Pomorze tęskni
za jego szumem
bezkreśnie
stężałe dźwięki i członki
w ciężkiej obręczy
czterech miesięcy

to ja zarządziłam tę zimę
zarządzam ją wciąż i wciąż
bo nie ma już miejsca
na ciepło
na przestrzeń
na ciebie

i rzeczywiście wielka
ta noc

2013-03-25

płocha

z rąk sypane listki
róż i drżenie nóg
zaglądasz kierowcom w twarze
z nich czytasz, co dziś na obiad

wyczarowany kruk na przystanku
niebieskie okno dnia
ucieka nam tramwaj do nocy
piechotą idziemy tam

nieśmiałe poszukiwania się kończą
sukcesem pełnym ciała
czujnego spojrzenia oczu
zmrużonych tak czy inaczej
mą tkliwość płytko uśpioną
masz wciąż w zagłębieniu ramienia

to z tobą wspólna kołdra
była pierwszy raz łatwa
a cisza czekoladowa
teraz pa

2013-03-18

konstelacja

nie trzeba już palić światła w oczach
oszczędzam
można się na spokojnie zestarzeć
oszczędzam
jeść też za bardzo już mi się nie chce
oszczędzam

komu energii, komu
komu energii, komu
tanio dam

gwiazdę, kometę, księżyc i zorzę
oszczędzam
rolety spuszczone bo także słońce
oszczędzam
wygłuszam dźwięki i cedzę słowa
oszczędzam

komu energii, komu
komu energii, komu
tanio dam

płynie, płynie woda
spod wiotkich tam
płynie, płynie woda
tyle energii mam

ku czerwieni

gdy wybuchła Betelgeza
czterysta dwadzieścia siedem
lat temu patrzyłam na nią
patrzyłam na nią

szczęściaro, byłaś daleko
szczęściaro, byłaś daleko
niejeden świat wyparował
świat niejeden wy!

fuksem było nie być blisko
żartem brać to widowisko
tak naprawdę to już wszystko
koniec uwierz mi

zostaje olbrzym kaleki
nieboskłon bez samolotu
co się na śmierć zapikował
jak serce nie me

2013-03-04

pojedynczo

człowiek w krainie osobliwości
eks-potencjalny
zamierzchły twór

śmiertelną duszę zaprzeda chętnie
inteligencji ponętnej
taki jest wybór
mój

będę wykonem, błyskiem i młotem
toporem iskry krzesać mi
w oczach krzemiennych

i od ludzkości
ja odcielona
jestem
w przyszłości
pełne plateau
tuż po upływie krwi