stoi mewa
na wodzie
szkiełka lodu
2013-12-03
2013-11-30
Annick Goutal Un Matin d'Orage
w przededniu grudnia,
o zmroku w południe,
kiedy temperatura ostatkiem sił
unosi się milimetr nad
ścinającym zerem
nie ma nic piękniejszego
o zmroku w południe,
kiedy temperatura ostatkiem sił
unosi się milimetr nad
ścinającym zerem
nie ma nic piękniejszego
od ogrodu, w którym mnie nie ma
od ogrodu niemożliwego
o tej porze roku
w świecie, który nie zna
gardenii ani jaśminu
gdzie ciepło bierze się z brzóz
i sosen płonących w kominku
gdzie zapomniano o słońcu
niebezpiecznie bliskim
zwrotnika koziorożca
który na północy
oznacza tyle, co śmierć
od ogrodu niemożliwego
o tej porze roku
w świecie, który nie zna
gardenii ani jaśminu
gdzie ciepło bierze się z brzóz
i sosen płonących w kominku
gdzie zapomniano o słońcu
niebezpiecznie bliskim
zwrotnika koziorożca
który na północy
oznacza tyle, co śmierć
nie ma nic piękniejszego
cytryna i magnolia
mienią się światłem
na nieprawdopodobnie kruchych gałęziach
w nozdrzach skwierczy ozon
jest tu świeżość nowej wiosny
naiwność młodości
szczodrość południa
i zachwyt barbarzyńcy
że tak łatwo jest żyć.
mienią się światłem
na nieprawdopodobnie kruchych gałęziach
w nozdrzach skwierczy ozon
jest tu świeżość nowej wiosny
naiwność młodości
szczodrość południa
i zachwyt barbarzyńcy
że tak łatwo jest żyć.
2013-10-25
2013-04-14
do Sopot (piosenka)
W trójmieście niewielkim
Wsiadam do kolejki
Pociąg we mnie wlepia
SKM-kowe ślepia
Stocznia rozebrana
Gdańsk nie dźwignął żurawia
Mokną ptaszyska metalowe
Z robalem liny w dziobie
Rurociąg ma wiele twarzy
Piach z morza na pokłady
Politechnika i szpital
Wrzeszcz, Wrzeszcz bukowski
Wyrasta po prawej Zaspa
Co z miodowego jest plastra
Tam między blokami dyszy wiatr
I niejednemu z głowy włos tam spadł
Gdańsk Uniwersytet
Co kiedyś był tylko Przymorzem
3 kilometry do plaży się szło
Na boso, w wakacje można
Przycupnięta Oliwa
W sośninie brodzi i śni
Chlebowa dusza przez komin szła
Do mego nosa na śniadanie
A potem miejsca coraz mniej
Tu miasto się toczy wąwozem
Pomiędzy górą a morskim dnem
Na piwo można wyskoczyć
I z biegu do kraula przejść
Wyprzedzić wyścigowe konie
I już się jest, już się jest
W perle pośredniej, w Sopocie
Na końcu torów jest Gdynia
Orłowo, trzy białe maszty,
Modernizm, pierścień w odmętach
Tam dotrę gdy dnia mi starczy
Tam dotrę gdy dnia mi starczy
Niebiesko-żółta arka przemierza
To miasto przeciągłe
Wsiadam do kolejki
Pociąg we mnie wlepia
SKM-kowe ślepia
Stocznia rozebrana
Gdańsk nie dźwignął żurawia
Mokną ptaszyska metalowe
Z robalem liny w dziobie
Rurociąg ma wiele twarzy
Piach z morza na pokłady
Politechnika i szpital
Wrzeszcz, Wrzeszcz bukowski
Wyrasta po prawej Zaspa
Co z miodowego jest plastra
Tam między blokami dyszy wiatr
I niejednemu z głowy włos tam spadł
Gdańsk Uniwersytet
Co kiedyś był tylko Przymorzem
3 kilometry do plaży się szło
Na boso, w wakacje można
Przycupnięta Oliwa
W sośninie brodzi i śni
Chlebowa dusza przez komin szła
Do mego nosa na śniadanie
A potem miejsca coraz mniej
Tu miasto się toczy wąwozem
Pomiędzy górą a morskim dnem
Na piwo można wyskoczyć
I z biegu do kraula przejść
Wyprzedzić wyścigowe konie
I już się jest, już się jest
W perle pośredniej, w Sopocie
Na końcu torów jest Gdynia
Orłowo, trzy białe maszty,
Modernizm, pierścień w odmętach
Tam dotrę gdy dnia mi starczy
Tam dotrę gdy dnia mi starczy
Niebiesko-żółta arka przemierza
To miasto przeciągłe
2013-04-01
śnieg
skamieniały
bardzo czarny
śnieg gorzki
śnieg cichy
a świat bezwietrzny
drzewa pęknięciem
wpijają się w niebo
daj żaru, daj! - mówią
- i daj deszczu!
Pomorze tęskni
za jego szumem
bezkreśnie
stężałe dźwięki i członki
w ciężkiej obręczy
czterech miesięcy
to ja zarządziłam tę zimę
zarządzam ją wciąż i wciąż
bo nie ma już miejsca
na ciepło
na przestrzeń
na ciebie
i rzeczywiście wielka
ta noc
bardzo czarny
śnieg gorzki
śnieg cichy
a świat bezwietrzny
drzewa pęknięciem
wpijają się w niebo
daj żaru, daj! - mówią
- i daj deszczu!
Pomorze tęskni
za jego szumem
bezkreśnie
stężałe dźwięki i członki
w ciężkiej obręczy
czterech miesięcy
to ja zarządziłam tę zimę
zarządzam ją wciąż i wciąż
bo nie ma już miejsca
na ciepło
na przestrzeń
na ciebie
i rzeczywiście wielka
ta noc
2013-03-25
płocha
z rąk sypane listki
róż i drżenie nóg
zaglądasz kierowcom w twarze
z nich czytasz, co dziś na obiad
wyczarowany kruk na przystanku
niebieskie okno dnia
ucieka nam tramwaj do nocy
piechotą idziemy tam
nieśmiałe poszukiwania się kończą
sukcesem pełnym ciała
czujnego spojrzenia oczu
zmrużonych tak czy inaczej
mą tkliwość płytko uśpioną
masz wciąż w zagłębieniu ramienia
to z tobą wspólna kołdra
była pierwszy raz łatwa
a cisza czekoladowa
teraz pa
róż i drżenie nóg
zaglądasz kierowcom w twarze
z nich czytasz, co dziś na obiad
wyczarowany kruk na przystanku
niebieskie okno dnia
ucieka nam tramwaj do nocy
piechotą idziemy tam
nieśmiałe poszukiwania się kończą
sukcesem pełnym ciała
czujnego spojrzenia oczu
zmrużonych tak czy inaczej
mą tkliwość płytko uśpioną
masz wciąż w zagłębieniu ramienia
to z tobą wspólna kołdra
była pierwszy raz łatwa
a cisza czekoladowa
teraz pa
2013-03-18
konstelacja
nie trzeba już palić światła w oczach
oszczędzam
można się na spokojnie zestarzeć
oszczędzam
jeść też za bardzo już mi się nie chce
oszczędzam
komu energii, komu
komu energii, komu
tanio dam
gwiazdę, kometę, księżyc i zorzę
oszczędzam
rolety spuszczone bo także słońce
oszczędzam
wygłuszam dźwięki i cedzę słowa
oszczędzam
komu energii, komu
komu energii, komu
tanio dam
płynie, płynie woda
spod wiotkich tam
płynie, płynie woda
tyle energii mam
oszczędzam
można się na spokojnie zestarzeć
oszczędzam
jeść też za bardzo już mi się nie chce
oszczędzam
komu energii, komu
komu energii, komu
tanio dam
gwiazdę, kometę, księżyc i zorzę
oszczędzam
rolety spuszczone bo także słońce
oszczędzam
wygłuszam dźwięki i cedzę słowa
oszczędzam
komu energii, komu
komu energii, komu
tanio dam
płynie, płynie woda
spod wiotkich tam
płynie, płynie woda
tyle energii mam
ku czerwieni
gdy wybuchła Betelgeza
czterysta dwadzieścia siedem
lat temu patrzyłam na nią
patrzyłam na nią
szczęściaro, byłaś daleko
szczęściaro, byłaś daleko
niejeden świat wyparował
świat niejeden wy!
fuksem było nie być blisko
żartem brać to widowisko
tak naprawdę to już wszystko
koniec uwierz mi
zostaje olbrzym kaleki
nieboskłon bez samolotu
co się na śmierć zapikował
jak serce nie me
czterysta dwadzieścia siedem
lat temu patrzyłam na nią
patrzyłam na nią
szczęściaro, byłaś daleko
szczęściaro, byłaś daleko
niejeden świat wyparował
świat niejeden wy!
fuksem było nie być blisko
żartem brać to widowisko
tak naprawdę to już wszystko
koniec uwierz mi
zostaje olbrzym kaleki
nieboskłon bez samolotu
co się na śmierć zapikował
jak serce nie me
2013-03-04
pojedynczo
człowiek w krainie osobliwości
eks-potencjalny
zamierzchły twór
śmiertelną duszę zaprzeda chętnie
inteligencji ponętnej
taki jest wybór
mój
będę wykonem, błyskiem i młotem
toporem iskry krzesać mi
w oczach krzemiennych
i od ludzkości
ja odcielona
jestem
w przyszłości
pełne plateau
tuż po upływie krwi
eks-potencjalny
zamierzchły twór
śmiertelną duszę zaprzeda chętnie
inteligencji ponętnej
taki jest wybór
mój
będę wykonem, błyskiem i młotem
toporem iskry krzesać mi
w oczach krzemiennych
i od ludzkości
ja odcielona
jestem
w przyszłości
pełne plateau
tuż po upływie krwi
Subskrybuj:
Posty (Atom)